3 Missing


Ostatnie cztery tygodnie minęły spokojnie, jak na mój stan psychiczny, ja staram się zachowywać normalnie, co chyba mi wychodzi bo Navid nic nie podejrzewa. Co ja mówię, kto podejrzewałby gwałt?! Oprócz tego, że stałam się bardziej nietykalna, i bardziej "nieosiągalna",  pojawiają się częste kłótnie, ale nie dziwę się, skoro ciężko mu nawet mnie pocałować. Czasami nawet podejrzewa mnie o zdradę, co mnie niesamowicie boli. Nasze kłótnie są przeważnie o to że go zdradzam, lub o moje nienormalne zachowanie. Np. to że gdy spojrzałam na Nicka zaczęłam płakać i krzyczeć, albo to że gdy mnie dotknął, to zaczęłam się szarpać. Po tym zdarzeniu nie odzywał się do mnie przez dwa dni. Stanęłam przed kliniką z której mam odebrać wyniki badania krwi. Miałam tu przyjść z Navidem, ale jesteśmy pokłóceni, bo odepchnęłam go gdy się do mnie przytulił. Kłotnia skończyła się tak jak każde inne. Próbowałam być silna, ale to mi się nie udało. On po prostu krzyczał, widziałam w jego oczach ból. ja jak zawsze rozryczałam się, i po chwili oczywiście wybiegłam z pomieszczenia. "Kochanie, przepraszam że nie ma mnie przy tobie, czekam w domu" przeczytałam smsa od Navida, no tak, przecież to on kazał mi iść na badania, więc pamięta że dzisiaj mam odbierać wyniki, i teraz przeszła mu cała złość, przed nami to czego najbardziej nie lubię, Tak, to dziwne, ale prawdziwe, niewidzę godzenia się, może dlatego ze nienawidzę kłótni? Za każdym razem czuję jak moja duma upada podczas tego "przepraszam", oraz ta niezręczna sytuacja, kiedy wspominacie ten wybuch gniewu, brak panowania nad sobą.


***
Wybiegłam z kliniki, nie wiedząc co ze sobą zrobić, to czego się dowiedziałam było okropne. Właściwie to okrutne, dla mnie okrutne. Nigdy nie dopuściłam do siebie myśli, że te wszystkie moje omdlenia to skutek ciąży. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie noszę dziecka człowieka, którego kocham. Najgorsze jest to, że teraz wiem, iż straciłam Navida. Przecież to jest pewne, że mam w sobie dziecko Nicka. Nie dziwię się, że nazywał mnie dziwką. Sama się tak teraz czuję.
***

"Gdzie jesteś!", "Martwię się,", Przyjechać po ciebie?", "Daj jakiś znak!", "Odezwij się!", "Mam już dość, wiem, że czytasz te smsy!" -Siedziałam na ławce w parku i po prostu płakałam. Bałam się, bałam się wrócić do domu. Muszę się przygotować. Nie wiem jak długo będę mogła ukrywać ciążę. Nie wmówię mu, że to jesgo dziecko . Nie wmówię mu tym bardziej, że to dziecko jego brata. Jak niby mógłby mi uwierzyć? Jak?

***
Gdy wróciłam do domu, Navid siedział w kuchni i bacznie mi się przyglądał.
-Gdzie byłaś? -zapytał o dziwo spokojnym tonem. Chciałam coś odpowiedzieć. Otworzyłam usta i jedyne co z nich wyszło to powietrze. Bo niby co ja miałam odpowiedzieć? "Niecałe dwa miesiace temu twój brat mnie zgwałcił. Taki figielek losu, że jestem z nim w ciąży. Chcesz kolację?" To jest nienormalne. Tylko czekać, aż będę w podoju bez klamek. -Kim on jest?! -krzyknął, wciąż nic nie odpowiadałam. -Jak zawsze. -powiedział. Wziął kurtkę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.


"Dzisiaj jesteś w niebie, jutro będziesz cierpieć z powodu upadku"



 -Wróć.-wyszeptałam, sama nie wiem po co, nawet go już tutaj nie było a nawet jeżeliby był, to i tak by mnie nie usłyszał -proszę! -zaczęłam krzyczeć. Nie wiem co się ze mną stało. Już ktoryś raz zawładnęła mną jakaś dziwna siła, która odbierała mi już i tak resztki rozsądku. Zaczęłam wyć. Zrzucałam wszystkie rzeczy z półek, przewracałam meble. Nie mam pojęcia dlaczego. Nie wiem jak mogłabym to nazwać. Bo określenie "atak złości" to stanowczo za łagodne określenie. Gdy to "coś" już minęło... stałam na środku salonu... zniszczonego salonu. Podeszłam pod ścianę i powoli po niej zjechałam. Nie dlatego, że przeraziło mnie to, co przed chwilą zrobiłam. Tylko dlatego, że poczułam się źle... fizycznie. Oddychanie zaczęło sprawiać mi coraz większą trudność. Brałam głębokie wdechy i powoli wydychałam powietrze, próbując zatrzymać go w sobie jak najwięcej. Telefon leżał na podłodze jakiś metr ode mnie. Doczołgałam się do niego. Wybrałam numer Navida. Oczywiście nie odbierał. Mimo wszystko spróbowałam jeszcze raz zadzwonić. Wpadłam w nieokreślony trans. Wybierałam jego numer ponownie... ponownie. Doskonale wiedziałam, że nie odbierze.
-Silver! Co sie stało? -Natalie weszła do salonu, z dośc przerażoną miną.
-Zadzwoń po karetkę.
***
-Natalie spokojnie nic mi nie jest. -powiedziałam leżąc na jednym z łózek szpitalnych. Spędziłam tutaj całą noc. Właściwie to od mojego przyjazdu do szpitala nie zostało już dużo z tej nocy. Czekałyśmy tylko na lekarza. Który ma powiedziec czy mogę już opuścić budynek, czy dzieje sie ze mną coś poważniejszego i muszę zostać.
-Panno Evans, musi pani unikac nerwowych sytuacji, jest to niedobra dla pani i dla dziecka... -chciał kontynuować, lesz Natalie mu przerwała.
-Dziecka! Jakiego dziecka! Silver! O co chodzi! Dziecka! Nie! Nie! No nie wierzę! -mówiła latając po sali jak jakaś opętana.
-Przepraszam, nie mam dużo czasu. To w chwili obecnej na tyle, proszę przyjść za cztery dni... Dzisiaj może pani opuścić szpital . -powiedział wychodząc.
-Wytłumaczysz mi coś. -powiedziała, a w moich oczach natychmiast pojawiły się łzy.
***
-Jak to mam nie mówić Navidowi?!
-Proszę.
-Dlaczego on o tym do cholery nie wie?! Może to nie... nie! Nie wieżę! Zdradziłaś Navida!
-To nie tak.
-To w takim razie jak?! -krzyczała, a ja nie miałam pojęcia czy powinnam jej powiedzieć prawdę czy może nie. Właściwie... to i tak by mi nie uwierzyła.
-Po prostu mu nic nie mów. Jeśli naprawdę jesteś moją przyjaciółką to mu nie powiesz.
-Jesteś okropna! -krzyknęła.        
***
Do domu wróciłyśmy w milczeniu. Nie jestem pewna, czy powie o dziecku Navidowi czy nie. Ale jestyem pewna, że praktycznie straciłam przyjaciółkę. Za niedługo stracę chłopaka. Stracę wszystko.

________________________
Przepraszam, że taki krótki, po tym, co napisałam na górze nie musze się tłumaczyć z jakości, gdyż po prostu nie lubię tego bloga. Przepraszam, że długo nie dodawałam ale dzieję się tak na wszystkich moich blogach. Następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej i dłuższy. Ten rozdizał dodałabym szybciej, ale miałam mieć nowy wygląd. Niestety nie zawsze jest na to czas. Więc wygląd się spóźnia. Jeszcze raz PRZEPRASZAM i zapraszam na moje inne blogi. Nowy rozdział powiniem pojwić się w tym miesiącu. 


wszystkie informacje o nn i reklamy bloga
(czyli spam) są usuwane,
linki proszę kierować do zakładki "Spam"